Profilaktyka kontra leczenie

Od bardzo dawna wśród wielu polityków panuje pewne nieporozumienie. O ile każdy z nich zgodzi się ze stwierdzeniem, że polska służba zdrowia jest niedostatecznie doinwestowana, to już sama dystrybucja pieniędzy jest źródłem nieporozumień. Przy ustalaniu budżetu na służbę zdrowia na przyszły rok, posłowie nie mogli dojść do porozumienia, ile pieniędzy przeznaczyć na profilaktykę a ile na zapewnienie obywatelom nielimitowanego dostępu do porad i wizyt lekarskich. Dla zobrazowania problemu, można porównać to do tego, czy lepiej chodzić do jakiegokolwiek lekarza z zapytaniem, czy nic nam nie dolega, czy pójść do niego dopiero wtedy, jak coś nas zaboli. Nie od dziś wiadomo, że profilaktyka jest o wiele bardziej tańsza i skuteczniejsza niż ewentualne leczenie. Niby wszyscy o tym wiedzą, więc skąd te nieporozumienia? Znane przysłowie mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a dokładniej o ich brak. Część posłów chciałaby przesunąć jak najwięcej środków z budżetu ministerialnego na profilaktykę, mówiąc, o tym, że to działania których skutki zobaczymy za kilka lat. Minusem takiego rozwiązania byłoby opustoszenie portfela na leczenie chorób już odkrytych, a więc są to działania o natychmiastowej potrzebie. Wydaje się, że niedługo posłowie uzgodnią ostateczną wersję podziału środków pieniężnych, ale jakiekolwiek ustalenia nie miałyby zadziałać, to zawsze ktoś będzie w kategorii poszkodowanych. Pozostaje mieć nadzieję, ze kiedyś będziemy mieli tyle środków w budżecie, że tego rodzaju dyskusje okażą się zbędne.